Thursday, June 13, 2013

Euro, eiro, czy no euro?

Trzy miesiące temu, 4. marca 2013 roku, rząd łotewski wystosował oficjalne pismo z prośbą o przyjęcie Łotwy do strefy euro, skierowane do Komisji Europejskiej oraz Europejskiego Banku Centralnego (a dokładniej, z prośbą o wydanie specjalnego oświadczenia o konwergencji, czyli zbieżności z kryteriami z Maastricht), na którego podstawie Łotwa może zostać zaproszona do strefy euro. Chociaż zarówno premier Valdis Dombrovskis, jak i minister spraw zagranicznych Edgars Rinkēvičs podkreślali, że to tylko pierwszy, „techniczny” krok na drodze do euro, to wydarzenie odbiło się szerokim echem w łotewskich mediach. Być może związane jest to z faktem, że owo wydarzenie odbierane jest przez łotewską opinię publiczną jako symbol „ozdrowienia” łotewskiej gospodarki.
Wydaje się, że społeczeństwo łotewskie, zalewane negatywnymi wiadomościami i informacjami, czekało na jakiś pozytywny znak potwierdzający wartość Łotwy dla Zachodu, pochodzący z zewnątrz. Świadczyć o tym mogą zdania pojawiające się w prasowych i internetowych doniesieniach. Podkreślany jest fakt, że Łotwa jest jedynym krajem spoza strefy euro, który kwalifikuje się do przyjęcia waluty euro już 1. stycznia 2014 roku. Gdzie indziej pisze się, że obecnie są jedynie cztery kraje, które kryteria z Maastricht spełniają z nadwiązką – Luksemburg, Austria, Estonia i Łotwa. W artykułach o wprowadzeniu euro często pojawia się również wspomnienie Polski. Łotewskim komentatorom wydaje się to chyba ważne, że Łotwa „przegoniła” Polskę w spełnianiu kryteriów i w wędrówce ku wprowadzeniu europejskiej waluty. Pisze się nawet o „zazdrości” polskich polityków. Z drugiej strony, przykład Polski często jest przytaczany również przez eurosceptyków, który na sprawę patrzą już zupełnie inaczej. To oni z kolei piszą o Polsce z zazdrością – że potrafi bronić suwerenności i niezależności swojej gospodarki.
Na dzień dzisiejszy stwierdzić jednak należy, że elity polityczne są raczej zgodne co do zasadności i konieczności zmiany waluty – a przynajmniej bardziej jednomyślne, niż sama opinia publiczna. Rząd na pewno wypowiada się o tej inicjatywie jednomyślnie. W parlamencie co prawda pojawiają się odmienne głosy, są one jednak – przynajmniej na razie – dość nieliczne. Rolę wiodącego eurosceptyka, ustawionego w opozycji do rządu, przyjęła posłanka Iveta Grigule (ZZS). Zwróciła się ona do prezydenta Łotwy z wnioskiem zwrócenia do parlamentu ustawy regulującej proces wprowadzenia euro (którą prezydent podpisał jednak 15. stycznia). Wniosek podpisali również inni deputowani – Jānis Vucāns, Ilona Jurševska oraz Kārlis Seržants (wszyscy z ZZS). Grigule twierdzi, że wniosek popiera również Dana Reizniece-Ozola, której mandat jest obecnie zawieszony w związku z narodzinami dziecka. Fakt, że Grigule nie udało się zebrać większej ilości podpisów, świadczy o poparciu dla idei euro. Teraz polityk zamierza zebrać 30 tysięcy podpisów obywateli Łotwy, niezbędnych, by móc rozpisać referendum w sprawie wprowadzenia euro na Łotwie. Należy więc spodziewać się od niej dalszych działań skierowanych przeciwko inicjatywie rządu.
Jeśli chodzi o opinię publiczną na temat wprowadzenia euro, to na początku bieżącego roku pozytywnie lub raczej pozytywnie nastawionych do tego procesu było 33% mieszkańców Łotwy, natomiast negatywnie lub raczej negatywnie – 63%. Należy więc stwierdzić, że łotewska opinia publiczna jest raczej sceptyczna wobec euro, nawet jeśli ogólna tendencja jest wzrostowa. Dla porównania, pod koniec zeszłego roku pozytywną lub raczej pozytywną opinię wyraziło 31% ankietowanych osób, a negatywną lub raczej negatywną – 66%. Oznacza to, że zarówno liczba osób nastawionych pozytywnie wzrasta, jak i liczba osób nastawionych negatywnie maleje. Jeśli weźmiemy pod uwagę jeszcze dłuższy okres czasu, to tendencja zaznacza się wyraźniej – w porównaniu z październikiem zeszłego roku mamy wzrost z 26% odpowiedzi pozytywnych lub raczej pozytywnych – czyli o 7%, oraz spadek z 71% odpowiedzi negatywnych lub raczej negatywnych – czyli o 8%. Najwyraźniej stosunek do euro poprawił się wśród osób w wieku od 35 do 49 lat. Tradycyjnie najbardziej negatywnie do wprowadzenia tej waluty odnoszą się osoby starsze (65-74 lata) oraz osoby słabiej wykształcone (wykształcenie podstawowe lub średnie niepełne). Wśród tej grupy jednak pojawia się coraz więcej odpowiedzi „nie wiem”, a tendencja zmiany z „nie” i „raczej nie” na „nie wiem” wskazuje na to, że zaczynają pojawiać się wątpliwości, być może pod wpływem coraz większej popularności tego tematu w mediach.
W tym kontekście bardzo ważna jest więc kwestia dostępu do informacji. Zadaniem rządu w następnych miesiącach będzie organizacja ogólnokrajowej kampanii informacyjnej, która będzie mogła udzielić społeczeństwu bardziej obiektywnych i rzetelnych informacji, niż to obecnie czynią nastawione na spektakularyzację informacji media masowe. Ogólnie bardziej pozytywna jest zawsze opinia osób młodszych (15-24 lata), lepiej wykształconych (wykształcenie wyższe), oraz osób narodowości łotewskiej w porównaniu z osobami innych narodowości mieszkającymi na Łotwie, jak również osób z wyższymi dochodami w porównaniu z osobami z niższymi dochodami.
Na razie nazwisko prezydenta Łotwy Bērziņša pojawia się w kontekście euro jedynie relacjonując podpisanie przez niego wspomnianej wyżej ustawy dotyczącej procedury wprowadzenia euro na Łotwie. To wydarzenie miało miejsce 15. stycznia, było jednak krokiem iście biurokratycznym, wynikającym z kompetencji i obowiązków prezydenta, a nie związanym z tym konkretnym prezydentem jako politykiem, podejmującym decyzje pod własnym nazwiskiem. W kwestii euro Bērziņš nie ma właściwie zbyt wiele do powiedzenia. Może natomiast przyjąć aktywną postawę w kwestii informowania opinii publicznej, o której wspominałam wyżej. Bērziņš może mieć do wypełnienia ważną rolę – przekonania społeczeństwa do nowej waluty. Znów jednak należy stwierdzić, że nastawienie opinii publicznej nie ma większego znaczenia. Może mieć jedynie raczej „długodystansowe” konsekwencje dla popularności i pozycji rządu, który w 2014 roku będzie euro wprowadzać.
Podpisana przez prezydenta ustawa dokładnie opisuje proces wprowadzania euro, okres przejściowy, w którym w obiegu będą zarówno łat, jak i euro, zasady działania wymiany walut w obiegu pieniężnym i dewizowym, zawiera szczegóły dotyczące zmian w systemach księgowych itd. Przewidziany ustawą okres przejściowy trwać będzie dwa tygodnie, od 1. do 14. stycznia 2014 r. W tym czasie płacić można będzie w obu walutach, reszta natomiast wydawana będzie w euro, łatów nie będzie można również już wypłacić w bankach czy bankomatach. Jeszcze przez sześć miesięcy gotówkę będzie można wymienić na euro bez opłat, natomiast po upływie tego czasu jeden bank – Bank Łotewski (Latvijas Banka) przyjmować będzie łaty na wymianę bez żadnych ograniczeń. Na prowincji, gdzie dostęp do banków jest utrudniony, łaty będzie można wymieniać na euro w placówkach pocztowych bez opłat przez trzy miesiące. Wszystkie depozyty bankowe zostaną automatycznie przeliczone na euro 1. stycznia 2014 r. Ustawa dokładnie opisuje procedurę przeliczania cen z łatów na euro. Daną kwotę będzie należało zaokrąglić do pełnego centa, biorąc pod uwagę trzecią cyfrę po przecinku (czyli dziesiątą część centa). Jeśli ta cyfra mieści się w przedziale 0-4, to wartość centa pozostaje niezmieniona; jeśli cyfra to 5-9, kwotę zaokrągla się do następnego centa. Procedura odnosić się będzie do wszelkich cen produktów i usług. Media mimo to straszą społeczeństwo łotewskie możliwymi nadużyciami i oszustwami ze strony sprzedawców i dostawców usług, którzy ceny zaokrąglać będą w bardziej korzystny dla siebie sposób.
Ustawa określa jako obowiązek Banku Łotewskiego zapewnienie odpowiedniej ilości monet i banknotów nowej waluty do dnia jej wprowadzenia, jak również zniszczenie wyłączonych z obiegu monet i banknotów łotewskiej waluty. Trzy miesiące przed i sześć miesięcy po 1. stycznia wszystkie ceny będą wyrażane w obu walutach, również na paragonach, fakturach, wekslach, itp. Oczywiście od 2014 roku obowiązywać będzie waluta euro przy rozliczeniach księgowych, podatkowych, również opłacając zaległe podatki czy kary. Za wprowadzenie euro i kontrolę całego procesu, jak również wyznaczanie kar za nadużycia z nim związane, odpowiadać będzie Komisja Rynku Finansowego i Kapitałowego (Finanšu un kapitāla tirgus komisija), Bank Łotewski (Latvijas Banka), instytucja zajmująca się obsługą przychodów państwowych (Valsts ieņēmumu dienests) oraz instytucja odpowiedzialna za ochronę praw konsumenta (Patērētāju tiesību aizsardzības centrs). Ustawa określa również tryb wprowadzania zmian do ustaw, rozporządzeń, decyzji i zaleceń Gabinetu Ministrów, normatywnych rozporządzeń Komisji Rynku Finansowego i Kapitałowego, Banku Łotewskiego, jak również samorządów.
Co ciekawe, ustawa reguluje również nazwę nowej waluty. Dotychczas na Łotwie używano nazwy eiro, pochodzącej od łotewskiego określenia kontynentu europejskiego – Eiropa. Jednak w związku z wprowadzeniem waluty europejskiej w tym kraju jej nazwa zostanie ujednolicona, aby brzmiała podobnie, jak w innych euroejskich krajach. Na razie w przestrzeni publicznej używane mogą być oba warianty, jednak wersja „międzynarodowa” obowiązywać będzie język urzędowy.
Kurs wymiany łata do euro jest już od dawna stały i wynosi 0,702804. Kurs, który obowiązywać będzie w procesie wprowadzania euro, powinien zostać obwieszczony przez Radę Unii Europejskiej latem bieżącego roku (najprawdopodobniej między 10 a 15 lipca); nie powinien się on znacząco różnić od obecnego. Warto w tym miejscu wspomnieć, że szef Banku Łotewskiego Ilmārs Rimšēvičs oznajmił na posiedzeniu rady łotewskich samorządów, że jeśli taki kurs będzie wyższy, tzn. euro będzie droższe niż obecnie, to Bank Łotewski będzie próbować niedopuścić do wprowadzenia euro i pozostawienia waluty łotewskiej. Ilmārs Rimšēvičs jest osobą, która wywołuje na internetowych forach i listach dyskusyjnych, przynajmniej w porównaniu z politykami tworzącymi elitę władzy wykonawczej, bardzo pozytywne reakcje. Łotysze widzą w nim kogoś w rodzaju obrońcy, deski ostatniego ratunku, kogoś, kto zainterweniuje, jeśli sprawy przybiorą niekorzystny dla nich obrót. Rimšēvičs podkreśla, że oficjalny kurs nie zostanie przesłany w kopercie z nakazem jego wprowadzenia. Łotwa będzie miała prawo do wyrażenia swojej opinii w tej sprawie. Jednak należy podkreślić, że lipiec 2013 r. to dość późna pora na zmiany, negocjacje.
Rząd łotewski założył raczej najbardziej optymistyczny scenariusz i nie przygotowuje się na zmiany planów. Co ciekawe, Ilmārs Rimšēvičs nie zbiera już tak pozytywnych opinii od dziennikarzy, ekonomistów i bardziej „profesjonalnych” blogerów, którzy próbują na kwestię patrzeć dogłębniej, przede wszystkim zaś od tych, którzy za swoją misję uznali „obalanie mitów o euro”. Jednym z takich mitów jest zapowiedź zwiększenia się o 1-2 pozycje ratingu kredytowego Łotwy po wprowadzeniu euro, co ma doprowadzić do automatycznego zmniejszenia stóp procentowych długów zagranicznych kraju; po 10 latach Łotwa miałaby w ten sposób zaoszczędzić 900 milionów łatów, które, zainwestowane we własną gospodarkę, przyniosłyby 33 tysięcy nowych miejsc pracy i 8-miliardowy przyrost PKB. Ten scenariusz oparty jest na analizie doświadczeń 5 innych krajów, które wprowadziły euro: Słowenia w 2007 roku, Cypr i Malta w 2008 roku, Słowacja w 2009 roku, a Estonia w 2011 roku.
W Internecie znaleźć można wiele artykułów polemizujących z tą wizją. Są one niewątpliwie bardzo przekonujące. Jednak pozostaje pytanie, ile procent łotewskich internautów tę polemikę śledzi – i to ze zrozumieniem? Zwykłego śmiertelnika nie interesuje wyższa matematyka, lecz realne konsekwencje, jakie zmiana waluty będzie miała dla jego portfela czy przyszłej emerytury. Uczone dyskusje mogą go jedynie zniechęcić od poszukiwania informacji na temat euro, co znajduje później swoje odbicie w sondażach, donoszących o niskim poparciu dla euro. Z drugiej strony, sytuacja polityków, którzy mają przekonywać opinię publiczną do euro, nie jest łatwa – jeśli za bardzo skupią się na realnych i przyziemnych problemach szarego człowieka, zostaną oskarżeni o demagogię, populizm i mydlenie ludziom oczu w celu ukrycia prawdziwie poważnych konsekwencji i zjawisk. Jeśli więc politycy podkreślają brak opłat za międzynarodowe transakcje, przewalutowanie itp. – co jest dla Łotwy aktualne, skoro tak wielu Łotyszy pracuje za granicą i przesyła rodzinie w kraju pieniądze – to traktowani są z pogardą, że tak niewielkim „plusem” próbują zatuszować „minusy”, które znacznie przekraczają kilka łatów/euro opłat miesięcznie.
Minister finansów Łotwy Andris Vilks uważa, że sceptycyzm opinii publicznej wiąże się przede wszystkim z obawą o wzrost inflacji. Inflacja jeszcze do niedawna była na Łotwie zwykle bardzo wysoka, i choć teraz oscyluje w okolicach 2% i raczej nie ma powodów, by sądzić, iż znowu wzrośnie, konotacja „wysoka inflacja” zakorzeniła się bardzo głęboko w zbiorowej świadomości. Są niewątpliwie osoby, które nie potrafiąc wyjaśnić czy umotywować swojego strachu przed euro, zasłaniają się inflacją. Inflacja stała się niewiele znaczącym hasłem, słowem-kluczem. Niewątpliwie na brak publicznego poparcia czy zbiorowego entuzjazmu wobec euro ma wpływ kiepska kondycja strefy euro, którą od dawna wstrząsają kolejne kryzysy. Politycy w czasie debat są zwykle świetnie przygotowani, by odpowiadać na takie zarzuty porównaniami z innymi państwami (przede wszystkim Estonią, która wciąż radzi sobie nieźle) czy argumentem, że gospodarka Łotwy i tak już jest na tyle powiązana ze strefą euro, że jej kryzysy i tak będą odczuwalne, nawet pozostając przy łacie. Zresztą Łotwa do strefy euro przystąpić po prostu musi – lepiej więc zrobić to jak najszybciej, by zacząć uczyć się w tej strefie funkcjonować i współpracować z innymi państwami.
Argumenty typu „nie mamy wyboru” pojawiają się również w debatach na płaszczyźnie ideologicznej. Wprowadzenie ujednoliconej europejskiej waluty jest uważane przez wielu za równoważne z utratą suwerenności, niepodległości. Jest to ważny aspekt dla kraju, który wciąż cierpi na „kompleks małego państwa”. Zwolennicy euro przeważnie na takie kompleksy odpowiadają, że Łotwa jest nie tylko mała, ale też położona na granicy światów – zachodniego i wschodniego. Oznacza to, że Łotwa nigdy nie była, nie jest i nie będzie całkowicie niezależna, ponieważ każdy jej krok i wybór jest w pewnym sensie reakcją na zagrożenia płynące ze Wschodu. Ponieważ Zachód kojarzony jest automatycznie z czymś pozytywnym, pożądanym, przyjęcie euro jest jedynym możliwym wyborem. Pozostawienie własnej waluty byłoby rozwiązaniem krótkotrwałym, które doprowadziłoby do ponownego wchłonięcia Łotwy przez Wschód.
Pojawiają się też głosy, że skoro łat jest już i tak stale powiązany z euro, to ta utrata suwerenności już nastąpiła i oficjalne przyjęcie euro jest już tylko logicznym następstwem tej sytuacji. Jeśli rozważymy jednocześnie te argumenty zarówno ekonomicznej, jak i ideologicznej natury, to otrzymamy obraz Łotwy jako kraju pozbawionego inicjatywy, reagującego jedynie na wydarzenia z zewnątrz, starającego się dostosować do aktualnie panujących trendów. Pojawiają się w tym kontekście rozmaite paradoksy.
Na przykład prezydent Łotwy Andris Bērziņš ostatnio często krytykuje władzę wykonawczą za zbytnie skupianie się na budowaniu wizji przyszłości. Według prezydenta rząd powinien raczej pracować nad polityką „dnia dzisiejszego”, nad aktualnymi problemami. Być może prezydent próbuje w ten sposób zwiększać swój polityczny kapitał. Lecz przecież w normalnych warunkach, prowadzenie długoterminowej, wybiegającej daleko w przyszłość polityki to pozytywna wartość owego niezwykłego w post-socjalistycznej części Europy, „wytrzymałego” i relatywnie stabilnego rząd Dombrovskisa. Wprowadzenie euro to właśnie część tej polityki, ponieważ nikt się przecież raczej nie łudzi, że 1. stycznia 2014 roku wszyscy staną się nagle bogatsi. Wręcz przeciwnie, podatnicy będą musieli ponieść koszta transformacji. Takie paradoksy wskazują na to, w jak dużym stopniu przyjęcie euro jest decyzją polityczną, a nie tylko ekonomiczną. Różne polityczne siły i kierunki wykorzystują tę sytuację w różny sposób do własnych celów. Zagubiona w tych politycznych przepychankach opinia publiczna pozbawiona jest rzetelnej i obiektywnej informacji. Najbliższa przyszłość pokaże, czy rząd będzie potrafił przezwyciężyć te polityczne manewry i zbudować system pozwalający na zwiększenie świadomości społeczeństwa na temat zmiany waluty, czy raczej skupi się na budowaniu – lub już tylko ratowaniu – swojego politycznego wizerunku.

1 comment:

Przemysław Tolewski said...

Euro jeśli chodzi o banknoty ma wszędzie ten sam wzór i kraje które przyjęły tą walutę używają wręcz identycznych banknotów. Natomiast monety każde państwo ma swoje, tzn. chodzi o rewers gdyż tam logotyp już bywa inny. Jako numizmatyk http://www.skarbnicanarodowa.info.pl/numizmatyka jak na razie nie widzę nic specjalnego w tej walucie, chociaż mam kilka sztuk już w swojej kolekcji numizmatycznej.